Zeitgeist
Rozmowa z artystą
Dariusz Nowak-Nova, "Zeitgeist"
rysunek, malarstwo, instalacja
15 lutego-10 marca 1996, PGS w Sopocie
Danuta Godycka: Dlaczego wystawa nosi nazwę "Zeitgeist"?
Dariusz Nowak-Nova: Słowo "Zeitgeist" znaczy "duch czasu", jest to zwykłe słowo, powszechnie znane, poza tym dobrze brzmi... nie jest ono związane z jakimś konkretnym systemem filozoficznym, wprowadził je do użytku Goethe, jednak bardzo często słowem tym posługiwał się Kant, można je także odnależć w całej późniejszej tradycji szkoły niemieckiej.
D.G.: W jaki sposób "Zeitgeist" związany jest z innymi cyklami?
D.NN.: Dla mnie realizacja "Zeitgeist" zamyka pięcioletni okres, który zaczął się "Złotą Gałęzią", rozwinął poprzez "Dwanaście Owoców" i jest naturalną konsekwencją tego, co robiłem wcześniej. Kiedy pracuję nad jakimś cyklem, najpierw przygotowuję się do całego zamierzenia teoretycznie. Około dwóch lat zajmuje mi zbieranie materiatów i konstruowanie kosmogonii, jakiejś większej całości. Szperając po książkach, przeprowadzając badania, dowiaduję się wielu rzeczy, z których wynikają potem inne, pojawiają się nowe wątki. Niekiedy trzeba nad tym zapanować, niektóre wykorzystać, inne odrzucić. W taki właśnie sposób pojawił się "Zeitgeist" -wyłonił się z "Dwunastu Owoców" i ze "Złotej Gałęzi", która była początkiem wszystkiego, co robię.
D.G.: Interesuje cię sfera mitologii, religii, dawnych, często zapomnianych kultów, wiedzy ezoterycznej; alchemii. Poszukiwania te od początku obracają się zazwyczaj w kręgu spraw irracjonalnych, ty jednak jesteś racjonalistą, nieprawdaż?
D.NN.: "Złota Gałąź" jest w pewnym sensie, dosyć powierzchownym komiksem opowiadającym o tym, jak rodzą się mity, jak powstają legendy.
Wiele jest w niej motywów egipskich, sumeryjskich, babilońskich. Końcowy motyw, ręka z szyszką, jest typowym sumeryjskim wzorem przedstawiającym szyszkę "Drzewa Życia". "Złota Gałąź" mówi o sposobie rodzenia się mitów. "Dwanaście Owoców" szczegółowo opisuje konkretne mity, dwanaście drzew,wokół których zostały stworzone mitologie, dwanaście mitów, które legły u podstaw naszej cywilizacji. Są to mity wywodzące się z rejonu Morza Śródziemnego, rozpowszechnione w Europie, Północnej Afryce, na Bliskim Wschodzie.
D.G.: Czy móglbyś opowiedzieć trochę o tych drzewach?
D.NN.: Wszystkie są opisane ,w części szóstej, w cyklu "Dwanaście Owoców". Są tam podane konkretne drzewa, które odwoływały się do określonych religii, kultów, które funkcjonowały w naszej kulturze. Żeby ułatwić rozpoznanie poszczególnych wątków stworzyłem katalog pn. "Złota Gałąź" w którym napisałem, czym się zajmuję. Wcześniej często nie wiedziano, o co mi chodzi, czy moje prace mają jakikolwiek związek z rzeczywistością, czy też nie, czy są hermetyczne, czy są ezoteryczne. Napisałem tekst i przedrukowałem obrazy, żeby jak najbardziej ułatwić rozpoznanie poszczególnych wątków. Nie ma dla mnie znaczenia, czy treści te są rozpoznawalne, czy też nie. Przyznaję jednak, że jest mi miło, gdy ktoś odkrywa, co kryje się pod powierzchnią tego, co robię.
D.G.: Na przykład, gdy odbiorca wie, co oznacza motyw ręki trzymającej szyszkę?
D.NN.: Ręka z szyszką jest symbolem sumeryjskim. Jest to szyszka z drzewa życia. Natomiast teksty, które pojawiają się na obrazie z szyszką, są wyborem innych tekstów, które były mi pomocne przy tworzeniu całego cyklu "Ztotej Gałęzi". Są to bezpośrednie odwołania, coś w rodzaju bibliografii. Dla mnie ma to znaczenie natomiast dla odbiorcy jest to być może nieistotne.
D.G.: Jakie traktaty, jacy autorzy spośród tych, którymi się zajmujesz, są dla ciebie najbardziej interesujący?
D.NN.: Chcę podkreślić, że jestem racjonalistą, oczywiście, korzystam z tych wszystkich ksiąg, opieram się na pracach magów alchemików, gnostyków, filozofów zajmujących się mnemologią, jednak podchodzę do tego, jak sądzę, w sposób chłodny. Wszystkie rzeczy przez nich napisane są dla mnie materiałem, który staram się analizować. Nie przyjmuję wysnutych przez nich wniosków, staram się prześledzić sposób, w jaki do nich doszli, co wpłynęło na to, by myśleli oni tak, a nie inaczej. Jest to dokłanie taki sam sposób myślenia jak w "Złotej Gałęzi", jest to również próba refleksji nad sposobem konstruowania mitu. Jest tam efekt końcowy i jest też punkt wyjścia. Interesuje mnie struktura powstawania mitu, taki jest mój system pracy. W ostatniej realizacji zajmuję się siedmioma konkretnymi postaciami, są to ludzie, którzy starali się zagospodarować próżnie, która zostaje po uświadomieniu sobie, że nie ma żadnego bytu poza nami. Są to autorzy, którzy starali się wypełnić pustke różnymi teoriami. Zaczęło się to wszystko od naszego poczciwego Michała Sędziwoja - alchemika - który, jak to alchemicy, zajmował się przetwarzaniem metalu w złoto. Wiele osób uprawiających alchemię w istocie ilustrowało przemianę wewnętrzną człowieka z "metalu w złoto". Alchemię postrzegam jako proces psychologiczny, nie zaś chemiczny.
D.G.: Alchemia wiąże się także, jak wspomnialeś, z początkami pewnej gałęzi nauki, nieprawdaż?
D.NN.: Oczywiście nadal ważny jest ten aspekt, który stworzył podstawy współczesnej chemii, dla mnie jednak nie jest to szczególnie istotne.
Rzeczywiście doświadczenia alchemików przyspieszyły rozwój nauki i nad tym faktem nie ma sensu dyskutować. Ciekawsze jednak wydają mi się aspekty związane np. z mnemologią, ze sposobem zapamiętywania, z penetrowaniem rozumu ludzkiego.
Proste techniki mnemoniczne, które opierały się na analizie funkcjonowania naszego mózgu, znaleźć można także w najmniej spodziewanych miejscach. Tarot, który odbieramy jako rzecz niezwykle magiczną, był kiedyś, według mnie, systemem mnemonicznym. Wysnułem taką hipotezę, mimo że nikt tego dzisiaj nie jest w stanie sprawdzić, wszystko niknie już w mrokach niepamięci... wiele jednak wskazuje na to, że magiczny tarot jest zwykłą mnemologiczną techniką zapamiętywania, techniką opisującą rzeczywistość. To wszystko nie przeszkadza temu, że tarot pomaga rozwijać osobowość. Takie było przecież jego podstawowe przeznaczenie, temu służył, lecz jak sądzę, początkowo w sposób bardziej niz później racjonalny. Rezultat jest więc prawdopodobnie ten sam.
D.G.: 0 czym mówią części "Zeitgeistu" zatytulowane "Occulta Philosophia" i "Theatro Occulto"?
D.NN.: "Occulta Philosophia" to traktat Korneliusza Agryppy, XVI wiecznego włoskiego filozofa, który zajmował sie mnemologią. Praktycznie rzecz biorąc cały "Zeitgeist" opiera się na poczynaniach mnemologów.
D.G.: A "Theatro Occulto"?
D.NN.: Projekt ten stworzył Julio Camiilo, filozof włoski, który starał sił zbudowac teatr, w którym umieszczał różne postaci z mitologii, w odpowiedniej kolejności, na odpowiednich poziomach. Przypominał teatr rzymski, był podzielony na sektory, które byty wymyślone zgodnie ze znakami zodiaku, z wpływem planet... Poprzez odpowiednie kojarzenie konkretnych postaci z mitów antycznych, z legend i budowanie z nich watków logicznych, dotykało się historii, mitologii, tego, co było wcześniej; można też było konstruować rzeczywistość do tyłu. Była to jego idee fixe, praca ta zajęła autorowi kilkanaście lat, przygotowywał się do niej w sposób bardzo racjonalny i teoretyczny, jednak nie udało mu się nigdy tego teatru stworzyć.
D.G.: Czym jest wedlug ciebie okultyzm, czy zajmowanie się nim ma jakiś sens?
D.NN.: Myślę, że przede wszystkim zajmuje on ludziom czas, pozwala im zapełnić pustkę, tak naprawdę jednak nic się za tym nie kryje. Jest to rodzaj "religii". Ludzie nie lubią żyć w świadomości pustki, muszą ją sobie wypełnić. Gdy idea religii zużywa się, zaczyna się poszukiwanie czegoś innego.
D.G.: Co kryje się pod tytułem "Ars brevis "?
D.NN.: "Ars brevis" jest tytułem pracy Raymonda Lulla, był to system, który polegał na kontemplacji poszczególnych liter alfabetu. Jego autor był nawróconym na chrześcijaństwo Żydem, starał się stworzyć system filozoficzny stosujący metodę Kabały, jednak w układzie typowo. chrześcijańskim. Chciał przy pomocy tego systemu nawrócić Żydów na chrześcijaństwo. Stąd właśnie zastosowanie metody kontemplacji liter, praktyka typowo kabalistyczna. Napisałem tekst o "Drzewie Życia", o samej idei drzewa, jednak już absolutnie nie chciałem nic pisać na temat "Zeitgeistu", stwierdziłem, że jest to niepotrzebne i bez znaczenia. Jak mówiłem, podczas pracy przykładam do tego wielką wagę, natomiast przy odbiorze jest to nieistotne.
D.G.: Co oznacza "Arbor scientiae"?
D.NN.: "Arbor scientiae" to praca stworzona przez Pica della Mirandolę na podstawie prac Raymonda Lulla z wykorzystaniem kół mnemonicznych stworzonych przez Giordano Bruno. Było dla mnie zaskoczeniem, że Giordano Bruno został spalony na stosie z tego powodu, że zajmował się mnemologią i "działaniami szatańskimi", a nie dlatego, że nie odwołał teorii kopernikowskiej, jak nas uczono w szkole. Zaliczany był do grona magów tak samo, jak dla przykładu Dante... W świadomości powszechnej Dante funkcjonuje jako człowiek, który zszedł do piekła z miłości do Beatrycze. Tak naprawdę był jeszcze kimś więcej...
D.G.: Czym jest ta przemiana wewnętrzna, o której mówisz, i do czego ma ona prowadzić?
D.NN.:: Nie wiem, naprawdę nie wiem. Podświadomość przejawia się poprzez sposób reagowania na rzeczywistość, z którego nie zdajemy sobie sprawy, którego nie jesteśmy w stanie kontrolować. Na temat podświadomości, funkcjonowania ludzkiego mózgu, nie wiemy nic. Cała współczesna wiedza opiera się na tym, czego ludzie dowiedzieli się wykorzystując narzędzie, jakim jest ludzki mózg, coś, co nazywamy rozumem. Możemy przyjąć, że "rozum jest w głowie", brzmi to może bzdurnie, jednak w gruncie rzeczy wiemy niewiele więcej. Posługujemy się rozumem, mózgiem, ale tak naprawdę nie wiemy jak on funkcjonuje, jest to najsłabiej znana część organizmu człowieka. Myślę, że zbliżające się czasy, być może, umożliwią nam poznanie tych obszarów .
D.G.: Obszarem, po którym się poruszasz, interesowano się również w innych kulturach, może w nieco odmienny sposób, na przykład w tradycji buddyjskiej. Czy znajdujesz tam jakieś odniesienia?
D.NN.: Zajmuję się przede wszystkim naszym kręgiem cywilizacyjnym między innymi dlatego, że niewiele osób się tym ostatnio interesuje, a znaleźć tu można rzeczy niesamowite. W Europie istniało niewiarygodne bogactwo mitów. Wszyscy jesteśmy wychowywani w takiej świadomości, że przede wszystkim mamy tu tylko chrześcijaństwo, głównie religię rzymsko-katolicką. Jednak, gdy trochę głębiej poszuka się w historii Europy, to jest tu prawie wszystko, są nawet podstawy religii Wschodu, pewne idee, które nie wiem, czy stąd przeszły na Wschód, czy ze Wschodu tutaj. Nie wiem czy ma to jakieś znaczenie, one po prostu tutaj były, funkcjonowały, nadal w naszej kulturze jakoś istnieją. Kiedyś świat był chyba trochę mniejszy, a może po prostu wszystko jest w nas, z nas wypływa, pewne rzeczy są rozwijane, inne nie... Nie wiem, ja jestem tylko artystą.
D.G.: Może warto by tu przypomnieć o myśleniu alegorycznym w kulturze chrześcijańskiej, rozwijąjacym się szczególnie silnie w wiekach średnich, o próbie ujęcia w sposób racjonalny spuścizny starożytności...
D.NN.: Chrześcijaństwo przyjęło punkt widzenia Arystotelesa, oparło się na jego racjonalizmie, wiele rzeczy jednak odrzuciło. Potem się to wszystko pozmieniało i praktycznie rzecz biorąc, przestało mieć już dla chrześcijaństwa znaczenie. Można natomiast powiedzieć, że nie jest to jedyny sposób trwania tych wątków. Chrześcijaństwo rozwijając się zatarło wiele motywów kulturowych, wyrosło tu na najsilniejszą refigię.
D.G.: Jak odnosisz się do kwestii wymykajacych się racjonalnemu opisowi, co myślisz na przykład, gdy slyszysz o jakichś pracach, że maja "iskrę bożą"?
D.NN.: Zgadzam się całkowicie z tym, że są rzeczy, które mają ducha i takie, które go nie mają. Nie ma to nic wspólnego z racjonalizmem, wynika to z tego, jak my, jako ludzie jesteśmy skonstruowani. Nie jest tak, że pojawiliśmy się jakieś tam dwadzieścia lat temu i nic w sobie nie mamy, a dopiero ładujemy się ucząc. Genetyka mówi o tym, że pewne rzeczy już wiemy, mamy podświadomie zakodowane, nie zdając sobie często z tego sprawy. Przez trzy lata zajmowałem się zawodowo psychorysunkiem (pracowałem jako terapeuta) i myślę, że dzięki temu wiele się dowiedziatem na temat funkcjonowania mózgu, zarówno od strony biologicznej, chemicznej jak i metafizycznej. Muszę powiedzieć, że to wszystko jest już w nas, nie wiadomo, dlaczego u niektórych osób pewne sfery się uaktywniają, u innych nie. Mam nadzieję, że w przyszłym wieku ludzkość wreszcie lepiej pozna zasady funkcjonowania ludzkiego mózgu.
D.G.: Posługujesz się ikonografią zaczerpniętą z różnych okresów historycznych, także bezpośrednimi wizualnymi cytatami. Czy nie przeszkadza ci fakt posługiwania się metodą, którą można by nazwać zdecydowanie synkretyczną?
D.NN.: Nie jest to dla mnie ważne. Mógłbym teraz zacytować moje ulubione zdanie z Borgesa... w pewnym momencie pisze on, że "pojęcie falsyfikatu nie istnieje, ustalono, że autor jest tylko jeden, ponadczasowy i niezmienny". Najwłaściwsza ikonografia, moim zdaniem, to taka, która odwołuje się bezpośrednio do rzeczy, nad którymi się pracuje. Część symboli, to symbole rzeczywiście wywodzące się z danych okresów, z konkretnych źródeł, część jest stworzona przeze mnie i dopasowana od strony wizualnej tak, by mogła sugerować, że powstała w tym samym czasie, co cała reszta. Jest to właśnie borgesowskie mieszanie się rzeczywistości z fikcją. Ikonografia jest więc częściowo "dorobiona", w każdym razie jest przeze mnie wybrana. Mógłbym opowiedzieć co w tych pracach jest prawdą, a co fałszem, jednak chodzi tu jedynie o efekt, jaki chciałbym uzyskać.
D.G.: A tym efektem jest działanie na podświadomość?
D.NN.: Tak.
D.G. Jaki masz stosunek do tego, co nazywane jest postmodernizmem?
D.NN.: To niezwykle dziwne pojęcie. Mnie bardzo podobał się postmodernizm, ale postmodernizm, który pojawił się w literaturze, w latach 60. Potem wszystko zaczęto nazywać postmodernizmem... Wydaje mi się, że to pojęcie po prostu się zużyło i przestało cokolwiek oznaczać. Ja zajmuję się mitami.
D.G.: Czy często pokazujesz swoje prace?
D.NN.: Nie zależy mi na eksponowaniu się, nie robię prac z chęci ich pokazywania. Po prostu lubię to robić, ma to dla mnie pewne znaczenie.
D.G.: Jakie są twoje kolejne zamierzenia?
D.NN.: Pracuję teraz nad wirtualnym pokojem mnemonicznym, jest to projekt "Dante".
D.G.: Nie myślisz więc, jak na razie, o malowaniu obrazów?
D.NN.: Bardzo lubię malować obrazy, ale niezwykle męczyła mnie ich konkretność. Jakiś czas temu przestałem malować, zająłem się rysunkami, ale ciagle były to konkretne, fizycznie istniejące rzeczy, zdecydowałem się na przejście na komputer, dlatego że obrazów komputerowych w rzeczywistości nie ma funkcjonują one jedynie jako bity pamięci, jako pole magnetyczne.
D.G.: Wcześniej więc nie posługiwałeś się tą metodą?
D.NN.: Wcześniej komputer służył mi jako narzędzie do gromadzenia danych. Jak mówitem, bardzo długo przygotowuję się do stworzenia jakiejś pracy. Zbieram odpowiednie teksty, odpowiednio je łączę, komputer ułatwia mi poruszanie się po tym obszarze, stąd już tylko krok do stworzenia znaku całkowicie przy pomocy komputera i w komputerze.
D.G.: Pokój wirtualny, o którym wspominałeś jest chyba rzeczą do zrealizowania dosyć trudną.
D.NN.: Tak, ale istnieje już oprogramowanie umożliwiające tworzenie takich rzeczy. Są to początki, ale to też nie jest do zrobienia w pół roku. Mam ideę takiego pokoju, to można już wykonać, na razie są do tego potrzebne olbrzymie procesory, co pół roku jednak powstaje nowy procesor, technologia bardzo szybko się rozwija. Przyszłość technologiczna już nawet nie puka do naszych drzwi, ona po prostu już jest i zaczyna się rozpychać. Jesteśmy ludźmi wychowanymi jeszcze w tradycji Guttenberga, ale ta epoka odchodzi w przeszłość.
D.G.: Dlaczego "Zeitgeist" nosi nazwę symulacji komputerowej?
D.NN.: Malowałem obrazy, potem rysunki, to co robię teraz, nazwatłem symulacją komputerową. Jest to rzecz stosunkowo nowa, istniejęce od niedawna oprogramowanie pozwala nam w ciągu pół godziny stworzyć rzecz wizualnie bardzo atrakcyjną. Zależało mi na tym, żeby obrazy stworzone w komputerze wyglądały dokładnie tak, jak moje malarstwo, żeby imitowały one rzeczywistość w sposób maksymalny. Miałem kłopoty z nazwaniem tego, co zacząłem robić. Komputer wraz z cała konstrukcją, która wokół niego istnieje, nazywa się instalacją. Powstaje pytanie: jak nazwać rzecz, która jest wyświetlana przez komputer?
Używam określenia "symulacja komputerowa", gdyż to co robię, nie istnieje, jest to symulowanie rzeczywistości. Można namalować obraz, sfotografować go, zeskanować i pokazywać na monitorze. To co robię, dzieje się jedynie w pamięci komputera i może w każdej chwili z niej zniknąć. Taka nietrwałość zawsze mnie interesowała, dlatego odpowiada mi posługiwanie się współczesnymi mediami.
D.G.: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiala Danuta Godycka
"art newsletter" 7,8/1995, 1-4/1996
Dante.Inferno.Vol.I.
1998-99
Interesuję się mitem, archetypami, rzeczywistością i relacjami, które zachodzą między nimi. W moich pracach staram się dotrzeć bezpośrednio do podświadomości, wykorzystując podprogowe odbieranie formy usiłuję zainteresować odbiorcę treścią. Treścią, której pole semantyczne określiłem w realizacji "Złota Gałąź" (The Golden Bough) z roku 1990.
"Złota Gałąź" jest w pewnym sensie dosyć powierzchownym komiksem, opowiadającym o tym, jak rodzą się mity, jak powstają legendy. Wiele jest w niej motywów egipskich, sumeryjskich, babilońskich. "Złota Gałąź" mówi o procesie rodzenia się mitów. Pokazuje jak mit z doświadczenia jednostkowego staje się opisem rzeczywistości.
Realizacja ta poświecona jest Drzewu, które dzięki zabiegom magicznym ze zwykłego przedmiotu staje się podmiotem kultu. W warstwie metaforycznej ilustruje sposób rodzenia się religii, z zachowaniem wszystkich obowiązujących reguł. Reguł, które ulegały modyfikacji w miarę rozwoju cywilizacji, ale ich cel pozostawał niezmienny. Obojętne jest jak nazywa się Bóg, obojętne jest skąd pochodzi, wątki fabularne zawsze pozostają trwałe i niezmienne. Zawsze młody i piękny, zawsze kochany przez Wielka Boginię, jest ofiarą tragicznej i przedwczesnej śmierci, jest ona wielką stratą i sprowadza nieszczęście na pogrążony w żałobie świat, dla zbawienia którego Bóg musi zmartwychwstać. Śmierć i zmartwychwstanie, żałoba i radość rysują się wyraźnie jako wątki przeciwstawne we wszystkich wierzeniach.
Rozwinięciem projektu "Złota Gałąź" jest realizacja "Dwanaście Owoców" (Twelve Fruits) z lat 1994-96 opisujące szczegółowo mity składające się na obraz naszej kultury. Mity te, opowiadają historie, które działy się, dzieją i dziać będą zawsze, w każdym miejscu i każdym czasie, jeżeli tylko przestaniemy traktować symboliczne opisy jako rzeczywistość, a zdarzenia opisane jako pojedyncze doświadczenia.
Podsumowaniem tego okresu stała się dla mnie realizacja "Zeitgeist" (1996-99) oparta na pracach siedmiu filozofów - czy ogólniej szkół teozoficzno-filozoficznych - szukających sposobu opisania Boga. Tworzone przez nich systemy mistyczne realizowały neoplatońską ideę powrotu do jedności z Bogiem, czy to poprzez kabalistyczne kontemplacje, doświadczenia alchemiczne czy klasyczne techniki mnemoniczne.
"Dante. Inferno. Vol I" (1998-99) jest rozwinięciem jednego z wątków "Zeitgeistu'. Początkowo pracowałem nad dokładną ilustracją poematu Dantego "Boska Komedia", ale tworząc swoje dzieło Dante położył kres literaturze wizyjnej, pozwolił spojrzeć na piekło w kategoriach fabuły i alegorii. Jego opis świata był prosty, Dante dokładnie scharakteryzował zło i opisał sposoby walki z nim.
Podróż w zaświaty zaczęła pełnić rolę metafory życia wewnętrznego człowieka.
Koncepcja pokonywania kolejnych szczebli rozwoju wewnętrznego na drodze do wyzwolenia duszy z więzów materii rozpowszechniona później w wielu kierunkach gnostycyzmu, znalazła swoje trwałe miejsce w naszej pofreudowskiej epoce . Dzisiaj nie istnieje już piekło z tamtego świata, piekło przeniosło się na ziemię i utraciło swój sens.